Patrzymy z góry, a to już Bali, po czym piloci zaraz wylądowali. Wyszliśmy z samolotu do hali przylotu i po wbiciu wizy do paszportu, wypuszczono nas z lotniczego portu. Na zewnątrz zaczęliśmy szukać transportu i po udanej próbie kierowca zawiózł nas do Kuty, takiego znanego rybackiego portu. Spędziliśmy tam dwa dni śpiąc na piaszczystej plaży, czekając tylko, aż cos się wydarzy.
Nagle dostaliśmy sygnał od Krzyżanowskiego Piotra (KOLEGI), iż grupa turystyczno rozrywkowa pod przewodnictwem Marcina Mieloniuka (naszego wielokrotnego przyjaciela i ziomka największego) dzięki perswazjom wtajemniczonej osoby Krzyżan, udaje się w kierunku wybrzeża balijskiego. Nic niepodejrzewający i niewiedzący o obecności Sebaki i Pietrzyka pan Marcinek był absolutnie zdziwiony naszym porannym przybyciem. Zaskoczyliśmy gnojka z samego rana, kiedy to wypoczywał w luksusowym hotelu z basenem. Przebrani za terrorystów wtargnęliśmy do pokoju i obezwładniliśmy osobnika. Potem było trochę śmiechu, a trochę chichu i ten właśnie sposób dołączyliśmy do wycieczkowiczów.
Wypożyczyliśmy skutery i podążyliśmy penetrować wyspę Bali. Jak się szybko okazało wnętrze wyspy jest dużo ciekawsze niż przereklamowane i ociekające tłuszczem australijskich turystów wybrzeże. Plaże na Bali to w większości czarno piaskowe bądź też kamieniste badziewie przepełnione turystami. Natomiast w środku wyspy można odnaleźć niesamowite krajobrazy i naprawdę życzliwych ludzi, którym nie chodziło o nasze pieniądze. Korzystając z gościnności miejscowych udało nam się objechać wyspę nie płacąc ani razu za nocleg. Procedura wyglądała zawsze tak samo, jedliśmy kolację w przydrożnym barze, a następnie padała z naszej strony propozycja pozostania w celu noclegowym. Ciekawą atrakcją okazały się wodospady, które to swoją niesamowitą siłą sprawiły nam niezła frajdę. Po drodze zwiedziliśmy również kilka świątyń, pełnych nietoperzy i małp. Kolejną atrakcją wnętrza wyspy są wulkany oraz jeziora górskie, przy których to byliśmy, lecz z powodu złej pogody ich nie widzieliśmy. Ale zdecydowanie największą atrakcją Bali jest bez dwóch zdań lokalny przysmak alkoholowy – arak. Nie można go kupić w normalnym sklepie, gdyż sprzedawany jest tylko i wyłącznie w melinach. Oczywiście nasza dzielna ekipa sobie z tym poradziła, załatwiając słuszną ilość niebiańskiego trunku w kilkanaście minut. Po przygarnięciu nas przez wytatuowanego rockmana niezwłocznie przystąpiliśmy do spożywania. Po jakimś czasie Krzyżan, Sebaka i Pietrzyk popędzili, co sił w nogach do miejscowej dyskoteki. Impreza była tak słaba, że Krzyżan postanowił, iż następnego dnia z samego rana wraca do ojczyzny. Wszystkich tych faktów jednak się wypiera. Ostatni dzień spędzony z ekipa trójmiejsko – pabianicką spędziliśmy częściowo poniżej poziomu morza, nurkując w głębinach morskich, oglądając podwodny świat morskich cudów. Dla Pietrzyka i Sebaki był to debiut w roli nurków, natomiast Krzyżan postanowił nurkować na powierzchni, żeby nie zrobić sobie i innym krzywdy. Kolejnego dnia rozdzieliliśmy się na dobre. Cześć Marcin, cześć Monia, cześć Kamcio, cześć Kasia, cześć Tomek, cześć Malwina – rzekliśmy im na do widzenia i po chwili zniknęli nam z oczu w swej wielkiej taksówce.
I tak oto zostało nas trzech companieros. Dość szybko podjęliśmy decyzję o opuszczeniu wyspy Bali i udaniu się dalej na wschód. A jako że dalej na wschodzie znajduje się wyspa Lombok tamże popłynęliśmy.
30 years old Executive Secretary Fianna Durrance, hailing from Keswick enjoys watching movies like Laissons Lucie faire ! and Ice skating. Took a trip to Yin Xu and drives a Mercedes-Benz 680S Torpedo Roadster. Zobacz wiecej tutaj
OdpowiedzUsuń