wtorek, 13 marca 2012

Skandynawskie przestrzenie okiem motocyklistów po przejściach


Kiedy dotarliśmy do granicy rosyjsko – fińskiej byliśmy nieco zaniepokojeni, gdyż każdy oczekujący na odprawę pojazd był skrupulatnie kontrolowany przez rosyjskich a następnie fińskich celników. Fakt, że przemycaliśmy kilkanaście butelek rosyjskiej wódki oraz co gorsza groźba utraty kontrabandy spowodowała niepokojące stany lękowo - paniczne. Jednak i tym razem mieliśmy szczęście, wódka nie została wykryta, a my swobodnie wkroczyliśmy na teren Finlandii. Niestety brak czasu nie pozwolił na głębsza eksplorację tego pięknego, pełnego jezior i lasów kraju. Dobra jakość dróg pozwoliła nam na bardzo szybką jazdę, czego skutkiem było równie szybkie opuszczenie państwa fińskiego. Znaleźliśmy się w Norwegii o czym poinformowała nas tabliczka, a nie jak w przy przekraczaniu wcześniejszych granic szlabany i celnicy wyciągający w naszym kierunku lepkie i rządne płatnej protekcji łapy
Pewnego razu Sebaka zatrzymał się na rozwidleniu dróg gdzie jedna droga prowadziła na skróty do domu, natomiast druga wprost na Nordkapp. Po krótkiej konsultacji zdecydowaliśmy się jechać w kierunku przylądka, co wydłużało nam drogę o wiele km. Im bardziej kierowaliśmy się ku północy tym coraz więcej przeszkód na naszej drodze stawało! Najbardziej dokuczliwe były renifery, które za pomocą wielkiego poroża nieustannie starały się zepchnąć nas z drogi. oza tymi rogatymi potworami bardzo dużą przykrość sprawiło nam nie zachodzące słońce. Zjawisko białych nocy powoduje nieprzemijający dzień, co zakłóciło odwieczną równowagę wykreowaną przez matkę naturę! Znani jesteśmy z tego, że podobnie do sów, żerujemy właśnie w nocy, czasu na żer nie było - głodowaliśmy! W końcu dojechaliśmy do najbardziej wysuniętego na północ skrawka lądu, ale niestety warunki pogodowe nie pozwoliły nam zbyt wiele zobaczyć, rozbiliśmy namioty i w ciszy i skupieniu czekaliśmy aż mgła opadnie. Czekaliśmy i czekaliśmy ale niestety się nie doczekaliśmy, zwinęliśmy więc śpiworki, karimatki i namioty. Natępnie podążyliśmy północną trasą mijając po drodze przepiękne fiordy. Ku naszemu zaskoczeniu drogi w Norwegii nie zawsze są dobrej jakości co nas nieco oburzało i spowalniało. Poza norweskimi krajobrazami, które faktycznie są czymś wyjątkowym, Norwegia nas nie zachwyciła, sprawia wrażenie kraju w którym absolutnie nic się nie dzieje, ludzie są pozbawieni jakiejkolwiek energii życiowej, a ceny są niewyobrażalnie wysokie. W Norwegi zatrzymaliśmy się jeszcze u znajomej Jessie i miło spędziliśmy wieczór popijając rosyjską i polską wódkę. Następnego dnia przekroczyliśmy granicę ze Szwecją i podążyliśmy przez most prowadzący do Danii.
Kopenhaga była naszym ostatnim przystankiem w tej pełnej niespodzianek podróży. W stolicy Królestwa Danii zatrzymaliśmy się u kolegi Krzyżana zwanego też Czarnym Piotrusiem, który wynajmował przytulne mieszkanko w centrum miasta. Radość z naszego przyjazdu była wielka. Uznaliśmy, że wypadało by upamiętnić taką chwilę przywiezioną z Rosji wódką. Tak też się stało, poszliśmy do znajomych świętować szczęśliwy powrót. Wódki było dosyć sporo, spowodowało to, że u kolegi Piotra nastąpił „syndrom powrotu do domu”. Problem polegał na tym, że wracał w przeciwnym kierunku, zamiast do domu się zbliżać, wprost proporcjonalnie się od niego oddalał. Natomiast Pietrzyk przekonany o obecności Piotra w domu dzwonił domofonem (Dorbell Piotrek), jednak nie uzyskiwał odpowiedzi z powodu nieobecności Piotra w mieszkaniu. Pietrzyk nie poddał się, próbował obudzić wirtualnie obecnego Krzyżana, rzucał kamyczkami w okno, również to nie poskutkowało. Postanowił próbować dalej, przeskoczył płot i w ten sposób dostał się na podwórko, chciał wejść od drugiej strony jednak drzwi były zamknięte. Nagle jego oczom ukazała się drabina, która była oparta o ścianę i prowadziła prosto do otwartego okna w mieszkaniu Piotra. Wszedł po drabinie przekraczając próg okienny i znalazł się w kuchni, która niczym nie przypominała kuchni Piotra, jak się szybko okazało – pomylił mieszkania. Spanikowani mieszkańcy zauważyli intruza i wyprowadzili go z mieszkania wzywając policję. Pietrzyk spokojnie wyszedł i pod klatką schodową zauważył Sebakę, który dopiero co przybył z imprezy. Na widok Sebaki powiedział:

-Sebaka! Zaraz przyjedzie policja…
- co ty Pier….isz?! jaka policja?
I W tym momencie pojawili się funkcjonariusze duńskiej policji
Policja: ręce z kieszeni , jesteście aresztowani...
My: ale my…
Policja: nie odzywać się!

W czasie wstępnego przesłuchiwania udało nam się wyjaśnić, że Pietrzyk się pomylił i był pijany itd… Policja aby sprawdzić naszą wiarygodność kazała nam udowodnić, że faktycznie najemcą jednego z mieszkań w kamienicy jest nasz kolega. Piotra jednak nie było gdyż cały czas oddalał się od swojego miejsca zamieszkania w pijackim letargu. Zadzwoniliśmy więc do niego i poradziliśmy wziąć taksówkę i natychmiast jechać do domu. Po przyjeździe zagubionego lokatora policja weszła sprawdzić czy faktycznie mieszkamy tam gdzie deklarowaliśmy. Na końcu rzekli:
- Nie aresztujemu was, miłego pobytu w Danii.
Następnie Pietrzyk wraz z Piotrem przeprosili nawiedzonych tej feralnej nocy mieszkańców, wręczając poszkodowanym kwiaty. Koniec naszej wyprawy motocyklowej zakończył się mocnym akcentem.

Po ponad rocznej wyprawie, jak na podróżników przystało podjęliśmy prace w magazynie odzieżowym odbijając się od finansowego dna. Tak oto kończy się przedsięwzięcie zwane „No Exprerience Expedition”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz